Jasne, jest w tym trochę racji, jeśli kompletnie nie mamy motywacji, żadnej motywacji to nic nie robimy, ale chcę zwrócić Waszą uwagę na jedną rzecz. Po polsku mamy takie ciekawe powiedzenie — Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Myślę, że prawdopodobnie istnieją odpowiedniki tego powiedzenia w waszych językach ojczystych.
Czasami jednak nie zdajemy sobie sprawy jak szybko apetyt rośnie w miarę jedzenia i z prostego kodu, powstaje coś co może już zająć konkretne zasoby. Z drugiej strony tworzenie prostych gier typu “Pong” też nie jest dzisiaj czymś nieosiągalnym, a narzędzia takie jak silnik Unity czy Unreal Engine są dostępne dla każdego.
Okazało się, że odpowiedzialny jest za nie zmysł węchu, a nie smaku, do którego najczęściej się odwołujemy, opisując wrażenia związane z jedzeniem. Pamiętajmy, że smak i to, co identyfikujemy za jego pomocą, to naprawdę niewielka część, jakieś 10%, naszych możliwości oceny jedzenia. Wyodrębniamy smak słony, słodki
Apetyt rośnie w miarę jedzenia 🍕🍕🍕 Kto mnie zna, ten wie, że jedzenie nie jest moją mocną stroną, ale ja nie o tym. W kwietniu odwiedziłam… Polecane przez: Mariusz Łukasik
Tutaj znajdziesz największy wybór malowanek online, m.in. o tematyce jedzenia, które wydrukujesz na domowym sprzęcie. Kolorowanki dla dzieciaków to świetna zabawa, a także edukacja, dzięki której z łatwością poznają współczesny świat. Ciekawe i różnorodne szkice do malowania i to w dużych ilościach.
Strong Food: Bycie na pełnych obrotach 24/h? To dla mnie nic nowego Od zawsze byłam osobą ambitną i realizowałam swoje cele. Krok po
Na początku chciał tylko dostać fartuch, ale teraz apetyt rośnie w miarę jedzenia i marzy o tytule MasterChefa. Przez 10 lat był kierowcą tira i nauczył się robić szybkie potrawy – miał jedną kuchenkę gazową, a w okolicy był jeden sklep i tylko 45 minut przerwy. Jest właścicielem firmy transportowej w Dublinie.
O9tMP. AKTUALNOŚCI Mecz ze Spójnią Zebrzydowice doskonale odzwierciedlił to, jak ważnym ogniwem w zespole bialskiej Stali jest Janusz Bąk – autor aż 5 goli w tym spotkaniu. Z napastnikiem BKS-u podsumowujemy ostatnie miesiące w wykonaniu bielszczan. Latem zeszłego roku mówiłeś: Spróbujemy z zawodnikami, którzy byli w przeszłości związani z BKS-em odbudować siłę tego klubu. Cel? Przede wszystkim chcemy dać kibicom radość z naszej gry – chyba wtedy nie spodziewałeś się 3. miejsca na koniec sezonu ... Janusz Bąk: Tak jak mówiłem, najważniejsze dla nas było przede wszystkim dać radość ludziom, dla których BKS Stal to coś więcej niż klub. Myślę, że poza kilkoma gorszymi spotkaniami udało nam się to uczynić. A 3. miejsce ... Dla osób, które wiedziały, w jakich bólach rodził się ten zespół, może być to rezultat nawet ponad stan. Jaki był to sezon dla drużyny, ale także dla Ciebie? 24 gole to rezultat cokolwiek świetny. – Bardzo specyficzny. Latem zeszłego roku narodziła się zupełnie nowa drużyna BKS Stal. Z wcześniejszego składu nie został nikt. Mimo to, udało się zająć miejsce na podium w niełatwej lidze. Osobiście nie mogę narzekać. Razem z moim kolegą z ataku, Jakubem Pilchem pokazaliśmy, od czego są napastnicy. 24 gole to dobry rezultat, aczkolwiek apetyt rośnie w miarę jedzenia. W przyszłym sezonie walka o koronę króla strzelców (śmiech). Oczywiście w pierwszej kolejności jest zawsze drużyna, lecz to dzie w parze tak naprawdę. Zakończyliście sezon wysoką wygraną nad Spójnią. Kibice byli 12 zawodnikiem w tym meczu? – W takich meczach po prostu chce się grać. Pomimo iż jest to tylko "okręgówka" czuje się ligową atmosferę. Jako drużyna chcemy kibicom za to wsparcie podziękować. Liczymy na Was w przyszłym sezonie! Zdobyłem w tym spotkaniu 5 goli i nie ukrywam, że jako napastnik nakręcam się, gdy jest taka atmosfera podczas spotkania jak w meczu ze Spójnią. Wówczas nie czuje się zmęczenia i po prostu się haruje za dwóch. Kibicom należą się słowa uznania za całokształt nie tylko za ten akurat meczu. Na żadnym meczu nie zabrakło wiernej grupy Old School, która w ramach podziękowania za sezon zaprosiła nas na świetną imprezę, podsumowującą te ostatnie miesiące. Szacunek panowie. Często byli oni wspierani przez liczną grupę pozostałych kibiców BKS, ale również Zagłębia Sosnowiec czy Beskidu Andrychów i razem tworzyli naprawdę świetną atmosferę, przy której – tak jak powiedziałem – aż chce się grać. I co teraz, po tak długim sezonie? – Udajemy się na zasłużony – i to bardzo – urlop po ciężkim i długim sezonie. Jakie cele na najbliższe miesiące? Przede wszystkim, aby utrzymać trzon tej drużyny zaczynając od trenera. Szkoda by było znów przeprowadzać rewolucję, kiedy w szatni panuje tak dobra atmosfera. Co do wyników, to zbyt wcześnie na konkretne deklaracje. My chcemy grać o jak najwyższe cele. Uważam, że potrzebne ku temu są 2-3 wzmocnienia dobrymi zawodnikami. Teraz liga będzie wielką niewiadomą ze względu na reorganizację "okręgówki", ale to niczego nie zmienia – walka o czołowe miejsca zawsze dodaje motywacji. powrót do listy
Poniedziałek, 4 lipca (19:24) Polskie rugbistki w niedzielę sięgnęły po pierwszy w historii złoty medal mistrzostw Europy w siedmioosobowej odmianie tej dyscypliny. Biało-czerwone nie zamierzają jednak na tym poprzestać. Jak same podkreślają, ten medal pokazał, że obrały właściwą drogę. Kolejnym celem jest awans do elitarnych rozgrywek World Series, a potem do Pucharu Świata. Dalej jest jeszcze olimpijska kwalifikacja, którą może dać wygrana na igrzyskach europejskich, które za rok odbędą się w Krakowie. O kolejnych celach i emocjach związanych z wywalczeniem złota mistrzostw Europy z Sylwią Witkowską naszą reprezentantką rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM. Wojciech Marczyk: Jakie to uczucie zdobyć mistrzostwo Europy? Sylwia Witkowska: Bardzo jestem zadowolona i szczęśliwa. Nie śniłam nawet o takim zakończeniu mistrzostw Europy. O waszym zwycięstwie zadecydowała suma punktów zdobytych w dwóch turniejach. W Lizbonie wygrałyście. W drugim turnieju w Krakowie zajęłyście 2 miejsce. Każdy z tych dwóch turniejów był inny. W Lizbonie wygrałyśmy. Tutaj w Krakowie pierwszy dzień rozpoczął się super. Na następny dzień porażka z Irlandią i trochę wszystkie zadrżałyśmy. Udało się jednak podnieść, a wygrana ze Szkocją rozwiązała wszystko i pozwoliła zdobyć mistrzostwo Europy. A czy przegrany drugi mecz z Irlandkami, ten finałowy, to problem? Może wam to pokazało, że jako mistrzynie Europy nadal możecie sporo poprawić. Przede wszystkim duża nauka. Ta drużyna to zawodowcy. One grają w World Series. A my cały czas dążymy do tego, żeby tam grać. Teraz ta porażka takim wynikiem 17:21 jeszcze boli, bo jesteśmy w meczach z nimi już coraz bliżej, żeby wygrać. Brakuje już naprawdę niewiele. Cieszy nas to, że w każdym meczu jesteśmy coraz bliżej. W finale krakowskiego turnieju nawet prowadziłyście. Mam nadzieję, że pokazałyśmy Irlandkom, na co nas stać. One w pewnym momencie meczu były mocno przestraszone. W ostatnich sekundach udało im się zdobyć przyłożenie, ale widziałam strach w ich oczach. Kiedy same w czasie tych mistrzostw - czyli dwóch turniejów - uwierzyłyście, że możecie zdobyć tytuł. Bo raczej przed turniejami nikt na was za mocno nie stawiał. Trudno powiedzieć. Ja nie liczyłam punktów w "generalce". Każdy turniej traktowałam osobno i patrzyłam, gdzie w nim jesteśmy. Chyba nie było takiego momentu, że już poczułam się mistrzynią Europy. Oczywiście po meczu ze Szkocją byłam już tego pewna i wtedy naprawdę serce mi mocniej zabiło, a na skórze pojawiły się ciarki. A trudno było opanować się na ten mecz finałowy w Krakowie z Irlandią? Bo jak zobaczyłem was szalejące i rozpłakane po wygranej ze Szkocją w półfinale, kiedy przypieczętowałyście tytuł, to pomyślałem, że nie ma siły, żebyście opanowały się do meczu finałowego. Ja po meczu ze Szkocją wyrzuciłam z siebie wszystkie emocje. A trochę ich było, bo to zgrupowanie trwało, aż 2 tygodnie. Na sam mecz było już jednak pełne skupienie. Udało się odciąć. My też musimy cały czas pamiętać, że mamy dalsze turnieje. Dlatego w Krakowie musiałyśmy też uważać na kontuzje. Mamy ważne kwalifikacje do Pucharu Świata, a później jeszcze do World Series. Nie mogłyśmy więc sobie odpuścić, chociaż na chwilę był ten moment rozluźnienia po meczu ze Szkocją, ale potem udało się wrócić do takiego naszego rytmu. Zdobyłyście - można powiedzieć, że przed chwilą, bo wczoraj - mistrzostwo Europy, a każda z was zaczyna już mówić o kolejnych turniejach i celach. Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wszyscy też czujemy, że zrobiliśmy spory krok do przodu. Jesteśmy level wyżej, ale to na pewno nie koniec. My damy z siebie wszystko i pokażemy na następnych turniejach wszystkim drużynom z World Series, że Polska to wymagający rywal. A ile ten złoty medal ciebie kosztował? Oj bardzo dużo. Nie raz chciałam zrezygnować. Było dużo ciężkich momentów. Po każdym nieudanym treningu czy turnieju był płacz. Ciężko pokazać na boisku wszystko, co się w nas kumuluje. Kibice nie wiedzą i nie wiedzą wszystkiego, co w nas siedzi. A tych emocji, co przeżyłam tutaj, nigdy wcześniej nie doświadczyłam i chyba już nigdy w życiu ich nie przeżyję. Fanów rugby w tej odmianie siedmioosobowej na pewno teraz przybędzie, ale w Krakowie miałyście spore wsparcie. Wiemy, że mamy dużą rodzinę rugbową, w której są nasze rodziny i nasi najbliżsi. Sporo też znajomych przejechało nam kibicować do Krakowa. Mam nadzieję, że to będzie się jeszcze rozwijać. Cieszę się z każdej osoby, która przyszła nas wspierać na stadion miejski w Krakowie. Każdy głos, który słyszałyśmy na boisku, dał nam mega wsparcie. Mam nadzieję, że nadal będą nas wspierać nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Myślisz, że dzięki wam w naszym kraju więcej osób będzie uprawiać rugby? Mam nadzieję, że tak. Chciałabym, żeby też więcej rugby pojawiło się w szkołach i na uczelniach. Chciałabym, żeby Polacy grali w rugby. Wyobrażasz sobie podwórka pełne dzieciaków grających w rugby? Oczywiście. Jadąc za granicę, można tego naprawdę doświadczyć, więc może też pojawi się to w Polsce.
Z każdym sezonem pięknieją osiedlowe skwery rekreacyjne. Pojawiają się nowe urządzenia i rośliny. W ostatnim czasie szereg prac, dotyczących zagospodarowania Parku na os. Spółdzielców, wykonała Ostrowiecka Spółdzielnia Mieszkaniowa. Zamontowano nowe urządzenia zabawowe dla dzieci, nasadzono nowe rośliny, a w ramach partnerskiego projektu unijnego zamontowano podświetlaną fontannę i urządzenia siłowni. Dzięki temu miejsce to cieszy się dużym zainteresowaniem mieszkańców. I nawet teraz w okresie zimowym można tam spotkać zarówno młodszych, jak i starszych spacerowiczów. Jednak w miarę wzrostu atrakcyjności parku, rosną też potrzeby i oczekiwania mieszkańców, co sygnalizują nam podczas dyżurów reakcyjnych. -Park jest ładny. Spaceruje tam dużo starszych osób. W okresie letnim wielu seniorów przychodzi, aby posiedzieć na ławce. Ale brakuje tam kontenerów WC, z których mogłyby korzystać osoby starsze. W niektórych takich miejscach są tzw. Toi -Toi, na przykład w parku Miejskim. Czy nie można by takiego kontenera postawić również w Parku os. Spółdzielców? Inna sprawą, którą także poruszył czytelnik, są kamienne rzeźby usytuowane na parkowych skwerach. Jest ich około 12 i pochodzą z lat 1973 – 1974, różnego autorstwa. Niestety nadgryzł je ząb czasu i zdaniem czytelnika, zamiast zdobić, szpecą miejsce wypoczynku. -Przydałoby się je odnowić. Są brzydkie, zaniedbane i psują estetykę tego miejsca -dodaje mieszkaniec. Uwagi te przekazałam Iwonie Miszczyszyn, wiceprezes ds. technicznych OSM, która zapewniła mnie, że zarząd rozważy możliwość odnowienia rzeźb oraz montażu kontenera WC w okresie wiosenno -letnim. Problem polega na tym, że wiąże się to z określonymi kosztami. Wynajęcie kontenera, ubezpieczenie i obsługa firmy, to koszty rzędu dwóch tysięcy złotych. Jednak doświadczenia z podobnych miejsc pokazują, że nie zawsze są one wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem. Jak potwierdza I .Miszczyszyn, na przykład przy skwerze na os. Słonecznym funkcjonował kontener Toi -Toi, który został zniszczony przez przypadkowe osoby, a w efekcie usunięty z tego miejsca. Stąd też zamontowanie kontenera będzie pociągało za sobą dodatkowe koszty i w przypadku zniszczenia także dodatkowe środki z budżetu spółdzielni. Jak zapewniła mnie I. Miszczyszyn, rzeźby w parku są czyszczone z użyciem specjalnego płynu, jednak efekt jest krótkotrwały i niemalże niewidoczny. Figury stoją pod gołym niebem, więc są narażone na warunki atmosferyczne, czyli deszcz, śnieg, a także kurz. Swoje robią też ptaki, często dokarmiane przez spacerowiczów, a takie zabrudzenia bardzo trudno jest usunąć. Niestety, dotyczą one też ławek i innych urządzeń parkowych, które na bieżąco są czyszczone przez firmę sprzątającą, aby mogli z nich korzystać mieszkańcy. Jak się dowiedziałam, tylko przez okres ostatnich dwóch lat Ostrowiecka Spółdzielnia Mieszkaniowa zainwestowała w Park na os. Spółdzielców ponad 170 tys. zł. W tym roku także będą prowadzone inwestycje. Pojawią się nowe ławki, kosze na śmieci, zostanie także wykonana nowa nawierzchnia na boisku sąsiadującym z parkiem wraz ze strefą gier. Koszt tego zadnia to kolejne 50 tys. zł. Ważne jest, aby mieszkańcy szanowali zamontowane urządzenia. Na ich naprawy będące skutkiem aktów wandalizmu spółdzielnia rocznie wydaje około kilkuset tysięcy złotych. Stąd też istnieją słuszne obawy, czy kontener WC będzie faktycznie służył mieszkańcom zgodnie z przeznaczeniem. Wiele zależy tu od mieszkańców i ich dbałość o to, by zamontowane urządzenia mogły służyć wszystkim jak najdłużej.
Dawid Dawydzik i Rafał Przybylski przebywają na Mistrzostwach Świata w Egipcie. Dziś odbędzie się tzw. mecz o wszystko – reprezentacja Polski zagra z Węgrami i chcąc liczyć się w walce o ćwierćfinał, musi to spotkanie wygrać. O nastawieniu przed meczem, oczekiwaniach, turnieju w Egipcie, transmisji meczów i atmosferze w kadrze rozmawiamy z kadrowiczami, którzy na co dzień reprezentują barwy Azotów-Puławy. Po meczu z Hiszpanią, gdzie każdy stawiał Was na straconej pozycji, a Wy walczyliście jak równy z równym, przegrywając dosłownie w ostatnich sekundach przy kontrowersyjnych decyzjach sędziów, kolejnym rywalem była Brazylia, którą, mówiąc kolokwialnie zniszczyliście na boisku. Po meczu z Hiszpanią uwierzyliście, że możecie osiągnąć bardzo dużo, czy stało się to już dużo wcześniej? Dawid Dawydzik: Na pewno w meczu z Hiszpanią nie byliśmy faworytami, ale dobrze wiedzieliśmy, że możemy z nimi walczyć jak równy z równym i wygrać. To pokazał też mecz, który graliśmy z nimi rok temu na turnieju w Talaverze, gdzie przegraliśmy także nieznacznie – dwoma bramkami, ale zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Nie będę odnosił się do kontrowersyjnych decyzji sędziów, bo tak naprawdę mogliśmy wygrać ten mecz bez ich udziału. Hiszpania jest tak doświadczonym zespołem, że lepiej wytrzymali ostatnie minuty meczu i to oni odnieśli zwycięstwo. Mecz z Brazylią wygraliśmy dziesięcioma bramkami. Można powiedzieć, że nikt się tego nie spodziewał, ale ten wcześniejszy pojedynek z Hiszpanią dał nam przysłowiowego „kopa”, który nas tak zmobilizował, że zagraliśmy spotkanie perfekcyjne. Stąd taki wynik. Już po wcześniejszych meczach uwierzyliśmy w siebie i swoje umiejętności, kiedy zaczęliśmy wygrywać i zespół zmienił się o 180 stopni. Rafał Przybylski: Mecz z Hiszpanią był najtrudniejszym pojedynkiem w tej grupie. Wyszliśmy na boisko, zaczęliśmy się bić i przełożyło się to na rozwój wydarzeń na boisku. Graliśmy z nimi jak równy z równym. Na koniec bardzo żałowaliśmy, że nie udało nam się wygrać tego meczu. Awansowaliście do kolejnego etapu Mistrzostw Świata z dwoma punktami. Spodziewaliście się takiego rezultatu? DD: Na pewno się tego spodziewaliśmy. Byliśmy tak naprawdę nastawieni na każdy scenariusz. Wiedzieliśmy, że naszym obowiązkiem jest wygranie z Tunezją i wyjście z grupy. Po meczu z Tunezją zagraliśmy kolejne dobre spotkanie, a nawet dwa dobre spotkania. Mamy awans i z tego się cieszymy. RP: Awansowaliśmy z dwoma punktami, ale jak już wcześniej wspominałem, żałowaliśmy, że nie awansowaliśmy z czterema, bo zwycięstwo z Hiszpanią było na wyciągnięcie ręki. Dobrze, że w kolejnym meczu swoją postawą pokazaliśmy, że mecz z Hiszpanią nie był tylko jednorazowym wyskokiem. Telewizja Polska dopiero po tym jak wyszliście z grupy zakupiła prawa do transmisji Waszych meczów. Mimo braku transmisji w TV, kibice oglądali Was w Internecie, a Wasze spotkania cieszyły się największą popularnością na YouTube IHF Competitions. Widać, że polscy kibice są spragnieni nie tylko meczów piłki ręcznej, ale także sukcesów reprezentacji. Jesteście gotowi na to, by zaspokoić oczekiwania Polaków? DD: Niestety Polacy nie mogli śledzić naszych zmagań od początku w Telewizji Polskiej. Na pewno czuliśmy rozgoryczenie, ale jak zobaczyliśmy potem ile osób oglądało transmisje naszych meczów na YouTube i że te mecze mają największą popularność, to na pewno zmobilizowało nas to do jeszcze lepszej gry. Masz rację, widać, że polscy kibice są spragnieni nie tylko meczów, ale także sukcesów, bo wiadomo ile osób w nas nie wierzyło. Zaczynając od remisu z Kosowem i praktycznie po wygranych dwoma bramkami z Izraelem, dużo kibiców skazywało nas na pożarcie na tych mistrzostwach. Nasza gra wyglądała już lepiej na Mistrzostwach Europy, ale nie zadowalało nas ładne przegrywanie meczów. Chcieliśmy wygrywać każde kolejne spotkanie, niezależnie czy jedną bramką, dwoma, czy dziesięcioma, liczyło się tylko zwycięstwo. Na pewno byliśmy zdenerwowani, jednak ta popularność naszych meczów na YouTube i pozytywne komentarze po wygranych obudziły w naszej drużynie chęć wygrywania i zaspokajania potrzeb Polaków. Polacy w końcu w nas uwierzyli. RP: Bardzo dobrze, że odblokowali kanał na YouTube i kibice mogli oglądać, bo Mistrzostwa Świata to fajny turniej, który zadowoli każdego sympatyka piłki ręcznej. Cieszymy się, że telewizja wykupiła prawa do transmisji meczów, bo dzięki temu jeszcze większa rzesza fanów będzie mogła oglądać nasze mecze i nam kibicować. W kolejnej fazie turnieju gracie z Urugwajem, Węgrami i Niemcami. Starcie z Urugwajem było formalnością – odnieśliście pewne zwycięstwo. Wiemy już, że Hiszpanie pokonali Niemców, wobec tego, aby wejść do ćwierćfinału, musicie pokonać reprezentację Węgier. Będzie to dla Was tzw. mecz o wszystko. Jak nastawiacie się na ten pojedynek? Rośnie presja i oczekiwania? DD: Apetyt rośnie w miarę jedzenia. W kolejnej fazie turnieju starcie z Urugwajem wygraliśmy wysoko, chociaż nie zagraliśmy najlepszego meczu. Zwycięstwo to zwycięstwo, dopisaliśmy kolejne dwa punkty do tabeli. Hiszpania pokonała Niemców i gramy teraz mecz o wszystko. Musimy wygrać z Węgrami, żeby dalej liczyć się w grze o ćwierćfinał. Na pewno wyjdziemy na boisko i zrobimy wszystko, żeby go wygrać. Wiemy, że jesteśmy w dobrej formie i jak nie teraz, to kiedy? Na pewno też rośnie presja i oczekiwania kibiców, bo kiedy kadra gra dobrze, każdy kibic chce, żeby wygrywała kolejne mecze i żeby ta dobra passa trwała. Działa to w dwie strony. My tak samo chcemy wygrywać, wiemy na co nas stać, wiemy jaką jesteśmy drużyną. Na pewno będzie to ciężki mecz z rywalem najtrudniejszym jak dotąd. Wszystko rozstrzygnie się na boisku. My ze swojej strony możemy obiecać, że zrobimy wszystko, żeby odnieść zwycięstwo. RP: Reprezentacja Urugwaju dopiero rozpoczyna poważne granie w piłkę ręczną, jednak był to mecz o dziwo nie aż taki łatwy jak nam się wydawało. Najważniejsze, że odnieśliśmy spokojne zwycięstwo. Nie powiedziałbym, że rośnie presja. To bardziej chęć wygrania tego meczu i awansowania do dalszego etapu turnieju. Na pewno wyjdziemy na boisko i w tych dwóch kolejnych meczach damy z siebie wszystko, żeby awansować do ćwierćfinału. Reprezentacja Polski rodzi się na nowo. Na boisku panuje świetna atmosfera. Czy poza boiskiem też tak jest? DD: W Internecie krąży dużo komentarzy, że kiedyś były Orły Wenty, a teraz są Orły Rombla. To nie jest przypadek. Jesteśmy tak zgraną paczką, nie tylko na boisku, ale też poza nim. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, atmosfera jest świetna, każdy się dogaduje i naprawdę tworzymy bardzo silny monolit. Drużyna to nie tylko sami zawodnicy, ale też sztab szkoleniowy. Jest z nami dziesięć osób, które dbają o nasze przygotowanie fizyczne i psychiczne. Jest kierownik, analityk wideo, trzech trenerów i z każdym z nich mamy świetne relacje. Nie tylko spędzamy ze sobą czas na boisku, ale także poza nim, oglądając mecze, pijąc kawę, jedząc posiłki, dosłownie wszystko robimy razem. RP: Po miesiącu przebywania razem nie ma żadnych zgrzytów, to świadczy o tym, że naprawdę mamy dobrą atmosferę. Na co dzień gracie w różnych klubach w Superlidze, a niektórzy z Was poza granicami Polski. Nie przeszkadza Wam to w tym, żeby tworzyć ze sobą zgrany kolektyw? RP: Znamy się z superligowych parkietów i nie pierwszy raz jesteśmy ze sobą w jednej drużynie. Nie przeszkadza nam to, że ktoś gra gdzieś indziej niż reszta. Ta ekipa naprawdę jest świetnie zgrana zarówno na boisku, jak i poza nim. Gracie razem w jednym klubie, jesteście razem w kadrze narodowej. W Egipcie dzielicie też jeden pokój? Nie macie już siebie dość? 😉 Niestety ja z Rafałem nie dzielimy wspólnego pokoju przez obostrzenia spowodowane koronawirusem, ale nie mamy siebie dość… chociaż czasami jednak mamy siebie dość! Spędzamy ze sobą razem czas od 15 grudnia. Co prawda po drodze były święta, ale tylko dwa dni i więcej czasu spędziliśmy w sumie w trasie, niż z rodzinami. Mieliśmy nawet wspólnego sylwestra. Można powiedzieć, że jesteśmy osobno wtedy, kiedy śpimy. Ale wytrzymujemy to i jeżeli mamy dalej tak grać i zajść daleko, to mógłbym spędzić z tą drużyną kolejny miesiąc. RP: Nie jestem z Dawidem w pokoju i jeszcze nie mamy siebie dosyć (śmiech). Jak wyglądają Mistrzostwa od strony organizacyjnej? Czytałam, że macie codziennie testy PCR, kolacje w pudełkach, wydzielone ścieżki na zewnątrz hotelu, którymi tylko możecie spacerować. Jest jeszcze coś, o czym możecie opowiedzieć? DD: Wydaje mi się, że Egipt podołał wszystkim obostrzeniom. To prawda, codziennie mamy testy PCR, są wydzielone ścieżki na zewnątrz hotelu, których nie możemy przekraczać, mamy codziennie sprzątane i dezynfekowane pokoje, każdy chodzi w maseczkach. Podporządkowanie się panującym obostrzeniom ma dobry wpływ – u nas w drużynie nie ma żadnych zakażeń i odpukać podobnie jest w innych zespołach. Wcześniej były jakieś przypadki, ale to na początku Mistrzostw, kiedy drużyny przylatywały i to wtedy działy się różne rzeczy. Teraz jednak nie ma więcej zakażeń, organizacja jest na bardzo wysokim poziomie. Egipt sprostał oczekiwaniom zawodników i organizatorów i wszystko jest fajnie. RP: Kolacja w pudełkach jest tylko po meczach. Kiedy rozgrywaliśmy spotkania o 21:30 (czasu miejscowego, przyp. red.), do hotelu wracaliśmy bardzo późno i dlatego dostawaliśmy pudełka. W dni, kiedy nie gramy meczów kolacja jest normalnie na stołówce, mamy swoją salę. Strefy o których mówisz bardziej oddzielają następny hotel, w którym być może mieszka jakaś drużyna lub sędziowie. Nie jest to nie wiadomo jak mały teren, żeby nie mieć się gdzie poruszać. Organizacyjnie jest wszystko świetnie przygotowane. Dawid, na Twojej pozycji rywalizujesz z Patrykiem Walczakiem i Maciejem Gębalą i do tej pory z Waszej trójki to Maciek najwięcej czasu spędzał na boisku. W meczu z Urugwajem dostałeś w końcu więcej czasu na parkiecie. Czy jesteś zadowolony ze swojego występu? DD: Jeżeli Maciek ma dalej grać tak, jak do tej pory, to ja mogę siedzieć na ławce (śmiech). Wiadomo, że każdy chciałby grać jak najwięcej, bo po to się trenuje żeby grać. Jestem zadowolony, jeśli spędzam na parkiecie dziesięć, piętnaście czy nawet pięć minut i mogę dołożyć cegiełkę do zwycięstwa. Tak jak wspominałem, Maciek jest w świetnej dyspozycji, rzuca bramki, doskonale radzi sobie w środku obrony współpracując ze swoim bratem, Tomkiem. Jeżeli on ma tak grać, ja nie mam nic przeciwko temu, że on spędza więcej czasu na boisku, bo piłka ręczna jest sportem drużynowym. Nie chcę mówić, że mecz z Urugwajem był formalnością, ale musieliśmy go wygrać. Wiemy jaką drużyną jest Urugwaj. Dostałem swój czas na parkiecie i starałem się go wykorzystać jak najlepiej. Nie ma co więcej rozpisywać się na temat tego spotkania, ono się po prostu odbyło, inkasujemy kolejne dwa punkty. Rafał, widać, że trener Patryk Rombel stawia na Ciebie w przypadku obrony, a w ataku więcej gra Maciej Majdziński – czy od początku takie były założenia wobec Was? Uzupełniamy się z Maćkiem Majdzińskim. Na boisku mamy różne zadania do wykonania, które da nam trener. Myślę, że współpraca między nami układa się dobrze.
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. grows with eating comes with eating Apetyt rośnie w miarę jedzenia i zespół Perlage Team po dwóch etapach rozpoczął dzień w bojowych nastrojach. The appetite grows with eating and the Perlage Team has begun this day in a fighting mood after the last two stages. Niestety apetyt rośnie w miarę jedzenia, co sprawia że Chiny chcą więcej terytoriów krajów okolicznych, w tym także wysp na Morzu Południowo Chińskim. Unfortunately appetite grows with eating what means that China also wants territories of neighboring countries, including islands in the South China Sea. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak wiemy, apetyt rośnie w miarę jedzenia... Tymczasem tegoroczne wydarzenie nie przyniosło żadnego znaczącego trzęsienia ziemi. As we know - appetite comes with eating... Meanwhile, this year didn't come with any major earthquake. Apetyt rośnie w miarę jedzenia: jak skończyliśmy w przestworzach A że apetyt jak wiadomo rośnie w miarę jedzenia plany na przyszłość są wielkie. And, as we know, appetite comes with eating, and the plans for the future are great. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i w następnych latach kolejne projekty rozwoju już posiadanych i wdrożenia nowych rozwiązań SAP trwały praktycznie cały czas, z krótkimi przerwami. However, the appetite grows with eating and in the following years further projects of development of already owned SAP solutions and implementation of new ones were carried out practically all the time, with short breaks. Chętnych do degustacji nie brakowało - a wiadomo że apetyt rośnie w miarę jedzenia... Dlatego to zdecydowanie nie był nasz ostatni live cooking podczas Kina Kobiet 😉 Więcej zdradzimy niebawem... And there was no shortage of people willing for tasting - and it is a well-known fact that the appetite grows with eating... Therefore, it was definitely not our last live cooking during Ladies Cinema 😉 Czyli na dobrą sprawę wtedy gdy tylko masz na to ochotę, a pamiętaj, że apetyt rośnie w miarę jedzenia! Which pretty much means any time you feel like, and remember that appetite grows with eating! Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Apetyt rośnie w miarę jedzenia - tym krótkim stwierdzeniem można opisać poziom zadowolenia klientów korzystających z oprogramowania Bpower2. Appetite grows as you eat - this short statement can describe the level of satisfaction of customers using Bpower2 software. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. W praktyce wdrożenie systemu do zarządzania dokumentami to dopiero początek, gdyż apetyt rośnie w miarę jedzenia. In practice, the implementation of a Document Management System is only the beginning, because the appetite is growing as food. Ono, jak apetyt, rośnie w miarę jedzenia. Dwukrotnie w jednym sezonie udało mi się opłynąć Ocean Atlantycki, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. I managed to cross Atlantic Ocean twice in one season, but my ambition is much bigger. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i z kilku zdjęć robią się setki i tysiące, które można złożyć w film poklatkowy (time-lapse). Appetite rises up with eating and from a few photos there are getting hundreds and thousands, that can be submitted in a time - lapse movie. Cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia (surfowania po sieci?), a liczba funkcji, które proponuje wyszukiwarka nieustannie rośnie. After all, the more you have, the more you want - the number of functions offered by the search engine is constantly growing. Oczywiście nic się nie stanie jeśli część z nas uzna, że poziom reprezentowany przez 906-kę to aż nadto, ale zarówno Nic, jak i my doskonale wiemy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale na wszystko przyjdzie pora... Of course nothing will happen, if some of us decide, that the level represented by the 906 is more than enough, but Nic perfectly knows, as do we, that appetite grows while eating, and there will be time for everything... Bardzo prawdopodobne, że to mój błąd, ale czy nie jest tak, że w przypadku świetnych, psychillowych artystów apetyt rośnie w miarę jedzenia? Very likely that it was my mistake, but is it not so in the case of some great psychill artists that the appetite dzoncy) Stroop Zrozumiemy to lepiej, gdy pomyślimy o włoskim przysłowiu: "Apetyt rośnie w miarę jedzenia". Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 22. Pasujących: 22. Czas odpowiedzi: 64 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200
apetyt rośnie w miarę jedzenia